Nominalnie nasze granie-śpiewanie powiązane było z mroczną rocznicą. Koncert współorganizowało miasto Gdynia, jednak publiczności szczęśliwie nie zagoniono w ramach uspołeczniania kultury i ukulturalniania społeczeństwa. Przyszli ci, co chcieli, a było ich legion… Złożyliśmy ukłon pamięci, śpiewając kilka kombatanckich pieśni Llacha, resztę koncertu wypełniliśmy naszym głównym repertuarem eklektycznym, do refleksji, uśmiechu, zadumy i rechotu. W gruncie rzeczy i tak gros naszego repertuaru stanowią pieśni buntu i przekory – a czy przeciwnik nosi mundur, czy cywilki, nie ma znaczenia.
Wspaniała publiczność – tak się mówi, gdy są nie milknące owacje. Możemy i my tak powiedzieć, bo klaskali do obrzęknięcia prawic i lewic. Kwestia gustu. Nasze gusty spotkały się, jak już wielokrotnie przedtem, zatem uznajemy, że koncert był w porzo, publiczność nas doceniła, a nad drobnymi potknięciami przeszła do porządku dziennego, zaklaskując je entuzjastycznie. Gdynia krzepi.
Nie możemy nie dodać, że zapowiadał nas sam Pan (wice)Prezydent Michał Guć, obficie cytując nasze starsze i nowsze piosenki, co wzbudziło nasze zdumienie. Z reguły „czynniki” odklepują coś, bo trzeba przeciąć wstęgę. Pan Guć znał nasze piosenki na pamięć. Może trzeba przeprowadzić się do Gdyni?