2014-11-16
Powrót w gościnne progi ET, ale w nowych okolicznościach przyrody (i niepowtarzalnej). Oto bowiem knajpa zdobyła tytuł „Knajpy Roku 2014” w głosowaniu SMS-owym. W pełni się zgadzamy.

Nad repertuarem zawisło kilka okoliczności. Po pierwsze, dżdżysta aura. Po drugie, chęć odgrzania kilku dawno nie granych piosenek. Po trzecie, stale napływające nowości.

W rezultacie – ad 1, zdaniem niektórych, program był nieco bardziej melancholijny niz wrześniowy. Inni nie mieli tego wrażenia.

Ad 2, zagraliśmy dwie dawno nie grane piosenki sefardyjskie oraz sporo z pierwszej płyty Brassensowskiej, ze Złą opiniąna dzień dobry. Były Marinette, Cena sławyi Oda do włamywacza. Dwie osoby spośród publiczności żałowały potem, że nie zagraliśmy Nie-prośby o rękę (co by to miało znaczyć?). Pewnie kiedyś odgrzejemy i ten hymn antymałżeński.

Nowym elementem, być może do zastosowania w przyszłości, były 20-sekundowe miniaturki, sporządzone z limeryków autorstwa Filipa z jego muzyką, którą odgrywał Tomek na cyi. Robiły one za przerywniki, które w pewnych momentach rozbijały bardzo solenny nastrój.

Nowościami były też dwie piosenki, które zagraliśmy dotąd raz i dawno temu: Lasko Karla Kryla (czyli Miłość – wersja Jarka) i Kiedy sześćdziesiąt cztery stuknie mi (czyli When Im Sixty-Four</i> Beatlesów w wersji Filipa, zagrane także na ukulele). I premiera Dylana <i>Maggies Farm, po polsku jako Firma Ziuty.

Kolejne spotkanie w ET – 14 grudnia. Na pewno znów będą jakieś niespodzianki, bo sami lubimy siebie zaskakiwać. I tylko niech sala znów będzie pełna, jak we wrześniu i teraz…

Nastepny
l’Enfant Terrible, Warszawa