Trudno nazwać to koncertem, ale z drugiej strony – dlaczego nie? Wprawdzie zagraliśmy w studiu w trakcie „Przesłuchania”, cyklicznej audycji radiowej, a publiczność stanowił prowadzący Tomek Kin oraz pracownicy zatrudnieni przy audycji, ale ponieważ pieśni popłynęły żywcem w eter, można domniemywać, że ktoś przy odbiornikach słuchał. Tylko reakcji nie było słychać.

To nietypowy rodzaj występu, wykluczający jakąkolwiek dramaturgię, którą można by uzyskać, grając ciurkiem. Tu po piosence następowało 7-10 minut gaworzenia i tak w kółko. Taka jest specyfika, a że graliśmy bez żadnych pół-, ćwierć- czy totalplaybacków, odhaczamy to jako publiczny występ. Zagraliśmy w kwartecie (z Tomkiem Hernikiem), prezentując w sumie 10 piosenek, z czego po jednej Llacha, Dylana, Nohavicy, Monty Pythona i sefardyjską, reszta zaś to Brassens stary i świeższy. Chyba zabrzmiało niezle, Tomek Kin po audycji entuzjazmował się, jaki mamy dobry dźwięk (zwłaszcza kontrabas i akordeon).

A w dodatku przypatrywały nam się jakieś dzieci R2D2 – zdalnie napędzany kamerki. Ktoś mówił, że można to było zobaczyć w sieci. Dziś radio daje się także oglądać…

Nastepny
Hades, Lublin