Michał Urbański

Był w Zespole od początku do stycznia 1984 roku. To ciekawa sprawa – prodziekan Wydziału Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej Politechniki Warszawskiej, a nie wyglądał. Długie, czarne włosy, broda, jakby prosto z Woodstock. Grał na bongosach i marakasach, a poza tym jako radiesteta i magik dbał o to, byśmy nie jedli źle energetyzujących zup na wyjazdach. Odszedł, bo działalność Zespołu z rozrywki towarzyskiej przerodziła się w regularne koncertowanie, a Michał jako człowiek dojrzały i na uczelnianym stanowisku nie mógł sobie pozwolić na częste wyjazdy. Z jego odejściem sekcja rytmiczna Zespołu zanikła na długo, a średnia wieku opadła. Obecnie Michał – jak donoszą wtajemniczeni – zajmuje się próbą sformułowania teorii wszystkiego. Nie on jeden, ale…