Zdarzało nam się już być na tym samym afiszu, co Irek Dudek, Armia i Dżem. Ale to było dawno. I tylko na FAMIE (jak to odmieniać?? FAM-ie? FAMA’ie?).

I oto znów dzielimy afisz z rockmanami, co – mamy nadzieję – nie przysparza im obciachu. W tym wieczorze uczestniczyliśmy wspólnie z Elektrycznymi Gitarami. Znamy się, więc oczywiście pełen luz – poza tym wszyscy w jakiś sposób operujemy istotnym tekstem.

Publiczność była branżowa, obeznana z ochroną roślin – ludzie odważni, więc śpiewaliśmy bez znieczulenia, wszystkie teksty w pełnym garniturze. Program monograficzny, stricte Brassensowski. Zazwyczaj eleganccy ludzie przy stolikach nie są dobrą publiką – ale tym razem nasza widownia zadała kłam tej teorii i choć była głodna, wydębiła jeszcze bisy. Tak trzymać. Właśnie głód był zawsze katalizatorem najlepszych dzieł.

Nastepny
Tygmont, Warszawa